Gra Blaze czyli jak dostac moc od tak sobie.

Wstałam następnego dnia zmęczona. Spojrzałam na komórkę. Był piątek 13. -Bardzo szczęśliwy dzień dziś będzie. Zażartowałam i zaczęłam się szykować do szkoły.

*za okna obserwował ja dziwny kot.. miał takie dziwne wrednawe spojrzenie i niemożliwym dziwnym kocim uśmiechem i był czarny a ślepia żółte*

Zdziwił mnie ten kot bo nie wyglądał ja kota mojej ciotki, ale pewnie polował i stąd się tutaj wziął. Popatrzyłam na niego chwilę i poszłam do kuchni.

*za oknem znów był i leżał sobie bokiem paląc ciemnawą fajkę z dziwnym uśmieszkiem kocim*

Miałam minę w stylu: "Wtf". Starałam się nie zwracać na niego uwagi. Po tym jak zjadłam pogłaskałam mojego szczeniaka, dałam się ugryźć dwa razy i wyszłam na dwór. Ruszyłam na przystanek, który był naprzeciw mojego domu.

*i znowu siedział ten kot po drugiej stronie przystanku tak by go widziała*

Ten kot zaczynał mnie wkurzać. Fakt, że lubie koty, ale ten był po prostu... dziwny.

*kiedy przejechała ciężarówka co go zasłoniła na moment to dziwnego kota już nie było. a jakieś osoby się dziwiły że on był i nagle go nie ma *

-Dziwne... Powiedziałam cicho i wsiadłam do autobusu, który po chwili nadjechał.

*w autobusie się wyróżniał elegancki starszy człowiek w czarnym gustownym garniturze i obserwował widoki za oknem i palił mimo zakazu fajkę co przypominała tą od kota*

Zaczęłam myśleć że albo mam paranoję albo po prostu przesadzam. Kiedy wysiadłam na przystanku to miałam spacerek na peron i znowu czekać, ale tym razem na pociąg.

*ten sam staruszek co pojechał dalej wyszedł na peron i miał jednorazówkę gdzie miał kupione kanapki ze czekoladkami na wagę, miał w ustach fajkę i przysiadł się do starszej pani i zaczęli rozmawiać o niczym ważnym.. Z kieszeni wystawał mu bilet delikatnie i zerknął raz na nią podczas rozmowy ze staruszką*

Obserwowałam go ukradkiem. Po mału się uspokajałam, ale dziwiłp mnie to. Jednego dnia leci coś w ciebie i czujesz jakbyś się paliła żywcem, a drugiego szpieguje cię kot i widzisz dziwnych ludzi.

*staruszek strzelił palcami i wszyscy do okola razem z nią zastygli widząc jak by wciąż tam siedział i miała w plecaku wsadzoną siatkę z kanapkami i czekoladkami z kartką " smacznego" i szepnęło jej coś do ucha i miało owy głos staruszka, wciąż tego dziwnego staruszka widziała ale to było dziwne uczucie że tam nic nie ma a jednak to widzi* nic się nie wydaje takie zwyczajne, jak oczy pokazują *obecnośc tego czegoś znikła i zdezorientowana staruszka się rozglądała na wszystkie strony*
Staruszka- gdzie się podział ten miły,uprzejmy staruszek? *głos brzmiał na załamany* chyba mam przewidzenia na stare lata, chyba zaczynam wariować *a reszta ludzi co byli pobliżu też mieli to dziwne uczucie zwolnienia, letargu*

Patrzyłam na tą całą scenę z miną: O.o. Miałam totalnego mindfucka. Popatrzyłam na staruszkę i na siatkę, którą wyjełam z plecaka. - Chyba się załamię...

*do samej szkoły nie wydarzyło i było przeciętnie ale kto wie co dalej będzie z dziwnym gościem *

Póki był spokój to byłam spokojna, ale po wejściu do szkoły już mi coś strzeliło w żyłach. Stała i czekała. Tyranka dla mnie. Paulina. Jak zawsze z wrednym uśmieszkiem.

kogo my tu mamy? czy to nie nasz mol książkowy? Coś ci morde wykrzywia *zastanowiła się, podrapała pródke* a tak niski iloraz inteligencji *uśmiechnęła się szyderczo*

-Czego znowu chcesz/ Popisać sie swoim nieistniejącym humorem/ rzuciłam w odpowiedzi. Oddałam do szatni to co zbędne i poprawiłam plecak.

*kiedy odeszła ktoś tamtą w tłumie uczniów dźgnął łokciem że poczuła to i się rozglądała ale bez rezultatów kiedy odeszłą blaze, wiec tego nie widziała a w szatni nie wydarzyło się nic niezwykłego, tylko mogła mieć przeczucie że raczej to nie będzie zwykły dzień *

Odetchnęła widząc, że uniknęłam jej na chwilę. Poszłam od razu z szatki pod salę. Ten dzień się robił coraz ciekawszy.

*kiedy tylko zajęła miejsce w klasie to Wychowawczyni wydała z lekka inna ale dzieżko było określić co  było nie tak i powiedziała o bieżących  wydarzeniach i wszedł młody chłopak w wieku blaze i miał kaprawe spojrzenie z lekka jak i ten niepokojący uśmiech cwaniaka*

Wycho- to wasz nowy kolega ignacy apple, mam nadzieje że przyjmiecie go dobrze

ta co staneła na drodze przed blaze- Słyszeliście jaki ma nazwisko? *paru idiotów sie zaśmiało ale tamten zignorował*

Słuchałam i nie śmieję się z resztą. Zastanawia mnie czemu czuje taki nie pokój kiedy na niego patrzę. Odwracam się do idiotki. - Lepsze niz twoje kaczor.- Warknęłam.

*olał resztę i szedł z tym uśmieszkiem, kiedy mijał tamtą cholerę , ta postanowiła podłożyć mu nogę ale ten zauważył ruch a raczej spodziewał się tego i mocno nadepnął jej stopę że ta krzyknęła z bólu i najzwyczajniej w świecie usiadł na końcu a wychowawczyni spojrzała na tamtą z krzywym ryjem*

wych- nie drzyj się jak kretynka, mamy lekcje wychowawczą *tamten się rozsiadł wygodnie mając wciąż dobry chumor*

zdeptana stopa -  *jęczała z bólu* tamten gnój zdeptał mi specjalnie stopę *wychowawczyni wyglądała na zdziwioną*

wych- masz jakieś urojenia i to ty drzesz mordę jak by cię coś bolało i przeszkadzasz w lekcji

*słychać szepty w klasie. co sie dzieje itp. przecież każdy widział co się wydażyło. itp teksty... i ma tamten ten swój uśmieszek jak by miał niezły ubaw kiedy tamta próbuje rozmasować stopę odkrywając że zdeptał tak by połamać co nieco*

Uśmiechnęłam się widząc to i nie ukrywałam tego. Należało się jej. Zerkam co jakis czas na chłopaka zdziwiona tym co się dzieje, ale nic nie mówiłam.