Imię i Nazwisko: Nadia Dynamo (Nadia)
Wiek: 18 w tym życiu, razem z poprzednim 499
Wygląd: W tym życiu: Wysoka, szczupła i wysportowana dziewczyna. Ma czarne włosy z dwoma niebieskimi pasemkami po bokach oraz niebiesko-czerwone oczy (niebieskie tęczówki z czerwonymi obwódkami wokół źrenic). Zwykle ubiera się w swoje ulubione czarne dresy z żółtym lwem. Do tego czapka z daszkiem.
W poprzednim życiu:
https://2img.net/r/ihimg/a/img843/8162/9159.jpgA tu dodatkowy opis: Postać ogólnie czarna, z charakterystycznymi kreskami po całej twarzy, z której zresztą ma tylko oczy. Są one niebieskie z czerwonymi tęczówkami. Włosy z niebieskimi pasemkami i końcówkami grzywki. Koniec ogona też niebieski oraz tego koloru są elementy ubioru. Wysokość zbliżona do ludzkiej, może trochę większa.
Jako wilk: Czarny duży jak na gatunek wilk z niebieskimi pręgami na pysku, łapach i grzbiecie Oczy niebiesko-czerwone, wyrazisty kolor, może nawet trochę świecący.
Historia:Tak więc tak oto było... Miała na imię Nova. Była niezwykła nawet bardziej niż jej rodzice. Obydwoje byli tak zwanymi Wybierającymi Opiekunów. Tylko ich energia była zupełnym przeciwieństwem. Jak czerń i biel. Cud więc, że ich córka żyje i ma się całkiem świetnie. No może poza tendencją do wybuchowych działań.
Najpierw jednak krótkie wyjaśnienie. Była ich tylko dwójka... No potem trójka. Wybierający Opiekunów zajmowali się porządkowaniem sytuacji w światach, które były pogrążone w jakiejś wojnie czy też po prostu były na skraju totalnego zniszczenia. Wszystko widzieli w tak zwanej „Komnacie Widzenia”, gdzie znajdowała się mapa zawierająca w sobie praktycznie wszystkie światy. Kolory były od zielonego do czerwonego – jako wskaźnik jaka jest w nim sytuacja. Choć czasem zdawały się i kolory czarne... Z tamtych światów co najwyżej można było ratować resztki istot jakie tam mieszkały. Po uporządkowaniu sytuacji w jakimś świecie wybierający zwykle właśnie mianowali „Opiekuna” tego świata lub czasem był to cały zespół. Stąd ich nazwa.
Wróćmy jednak do naszej bohaterki. Nova niedługo podrosła, zaczęła się nauka i pakowanie jej do głowy wszystkiego co możliwe. Ta jednak była cierpliwa, chciała się przecież wykazać przed jej rodzicami. uczyła się i trenowała swoje zdolności... To fakt nie mieli dla niej wiele czasu przez swoje zajęcia, ale jej to nie przeszkadzało. Dalej pracowała, pracowała i pracowała... Coraz bardziej też poznawała otoczenie, inne światy... Zdawało się być dobrze, póki nie stało się coś strasznego.
- Idziesz? - to był jeden z pomocników mojego ojca, chciał mi pokazać podobno coś ciekawego.
- No dobra - ta lekko nastroszyła sierść na głowie w geście zamyślenia.
Ruszyła za nim jednym z korytarzy zamku. Schodzili do lochów? Coraz mniej jej się to wszystko podobało...
- Teraz! - wrzasnął nagle pomocnik jej ojca i ta podskoczyła.
W sekundę poczuła się jakby nagle stała się czymś w rodzaju poduszki na szpilki. I to była w pewnym sensie prawda. Nie mogła się ruszyć, a przed nią stanęła postać z ogromnym mieczem.
- Pierwszy etap zaprowadzenia chaosu... Dobre posunięcie, zabić nim dorośnie i stanie się za silna.... - i tylko tyle pamiętała.
I cisza...
Nic się nie działo...
I wtedy światełko... Zobaczyła jakiś obraz... Nieznane jej dotąd pomieszczenie, dziwne istoty... Wszyscy tak gorączkowo biegali. Zaczęła się przysłuchiwać rozmowie...
- Nie ma już szans, dziecko umarło w trakcie porodu – usłyszała.
- Nie! Ratujcie je! Ratujcie, to nie mogło tak się skończyć! - rozpaczliwy głos kobiety.
- To już koniec, przykro mi, mimo reanimacji nic się nie udało, uszkodzenia były już zbyt rozległe... - i płacz owej kobiety.
Novie zrobiło się jakoś żal... Postanowiła, że postara się coś zrobić. Widziała w tym też szansę by móc jakoś wrócić do siebie i zemścić się na jej zabójcach... W jednej chwili jej dusza zajęła dziecko, rozpoczęła się naprawa wszystkiego co było uszkodzone, zajęło jej to ze cztery minuty, kiedy już zdążyli zawinąć ją w materiał... I wtedy...
- Poruszyło rączką! - zauważyła to jakaś pielęgniarka. I tak zaczęło się jej życie. Jak na początku sądziła normalne, ale jednak dość sporo się myliła... Jej rodzice to wilkołaki, najprawdziwsze wilkołaki, choć oni zwą siebie Wolfblood. To było naprawdę interesujące, choć poza tą jedną różnicą to wszystko było zupełnie jak u innych ludzi. Dziewczyna dorastała i oczekiwała swojej pierwszej przemiany, nie chcąc zbytnio wspominać swojego poprzedniego życia, choć ciągle tak ją kusiło by zacząć ćwiczyć moce... W miesiąc przed pierwszą przemianą w końcu postanowiła zacząć próbować jakoś przypomnieć sobie rzeczy które potrafiła wcześniej. Zaczęło się od płomyka jak na zapałce, ale już miesiąc przed wszystkim... Potrafiła zrobić kulę ognia wielkości piłki do nożnej, była w stanie wywołać naprawdę silny wiatr, kontrolować kształt wody, powodować wzrost rośliny, uleczyć na przykład złamaną gałąź czy stworzyć kolce wyrastające z ziemi... To było świetne. Jak wróciła do domu z swoich prywatnych ćwiczeń w niedalekiej jaskinii to było pół godziny do przemiany, już to czuła... Wszyscy udali się w kierunku piwnicy.
Do tego wszystkiego w ciągu ostatniego roku miała okazje napisać się listów z pewną osobą. Niejaki Xiel...Dość dziwne imię, ale on okazał się być całkiem miły. Choć czasem można odnieść wrażenie, że ktoś mu wsadził coś nie wiadomo gdzie... Ale cóż, szczegół... W sumie zaprzyjaźniła się z mężczyzną z korespondencji, nawet napisał jej, że kiedyś chętnie się spotka jakby zechciała. A bardzo by chciała, choć wiadomo.. Boi się...